- Autorstwa Chrisa Masona
- Redaktor polityczny, BBC News
Mamy przedsmak najważniejszego starcia kampanii przedwyborczej.
Walka o żywotność gospodarczą.
Był to budżet, w którym prezydent starał się przedstawiać siebie jako ostrożnego, ostrożnego obrońcę gospodarki.
Obniżka składek na ubezpieczenie społeczne, taka sama obniżka kilka miesięcy temu, oznacza większą obniżkę podatków.
Ale Jeremy Hunt powiedział, że nie ma żadnych niespodzianek ani fajerwerków, które mogłyby natychmiast zmienić szanse konserwatystów.
Zamiast tego Hunt próbuje argumentować, że gospodarka powoli, ale skutecznie ożywia się.
Na przykład w wywiadzie z nim wskazał, że dla przeciętnie zarabiających byłoby lepiej, gdyby porównali obniżki składek na ubezpieczenie społeczne i zamrożone progi podatkowe, które dla wielu doprowadziły do ogromnych podwyżek podatków.
Argument makroekonomiczny, który zostanie przedstawiony, będzie jednak szerszy. Uwzględnia inflację, koszty kredytu hipotecznego, czynsze i dochód na głowę.
W miarę jak w nadchodzących dniach będą notowane dane, kryje się za tym coś: nastroje. Czy ludzie czują się lepiej, czy mają większe dochody do dyspozycji i czy mają ekonomiczną pewność co do przyszłości?
Te trzy pytania kształtują debatę polityczną na temat gospodarki pomiędzy konserwatystami, labourzystami i innymi podmiotami.
Partia Pracy ma poczucie, że ponownie zaczęła być traktowana poważnie przez wielu przedstawicieli gospodarki, co potwierdzają sondaże.
Uważają, że często piętą achillesową Partii Pracy jest teraz siła, ponieważ wielu z nich uważa, że wielu czuje się gorzej pod rządami konserwatystów.
Z kolei dla torysów ich siłą jest obecnie słabość – gospodarka, która przewodziła zawirowaniom ostatnich lat.
Duża część tego zamieszania była całkowicie poza ich kontrolą: pandemia i wojna na Ukrainie, które spowodowały ogromne wydatki publiczne na wsparcie gospodarstw domowych i przedsiębiorstw.
Efekty tych wydatków są teraz widoczne w stawkach podatków i długu publicznym.
Ale Partia Pracy również chętnie zrzuca część winy na torysów. „Gdzie jest Liz? Gdzie Quasi?” Podczas przemówienia budżetowego krzyczeli parlamentarzyści Partii Pracy.
Pytania w stylu pantomimy o zabarwieniu politycznym: Partia Pracy lubi przypominać ludziom, że poprzedni premier i poprzedni prezydent spowodowali katastrofę gospodarczą z realnymi konsekwencjami.
Jeremy Hunt próbuje wyznaczyć kierunek podróży wykraczający poza to, co ogłosił: chce całkowicie zrezygnować z ubezpieczenia społecznego, powiedział mi.
To może przypominać stwierdzenie, że ty lub ja chcemy wygrać na loterii: to, co chcemy zrobić, i to, co może się wydarzyć, to nie to samo. Zeskrobanie go kosztuje fortunę.
Jest to jednak wskaźnik aspiracji i próba ukształtowania punktów różnicujących między konserwatystami a robotnikami.
Czy może zrobić wystarczająco dużo, aby ludzie ponownie zastanowili się nad przejściem na pracę?
Sondaże wskazują, że ma pracę na rękach.
Tymczasem Partia Pracy, zdając sobie sprawę, że więcej wyborów przegrywa, niż wygrywa, próbuje uspokoić wyborców.
Tak więc wiele zapowiedzi tego rządu, czy to zawartych w budżecie, czy też tych z ostatniego półrocza, zawierało wiele z nich, które znalazły się w budżecie.
Teraz ból głowy sprawia im sposób, w jaki płacą za niektóre ze swoich obietnic, akceptując wprowadzone przez prezydenta obniżki podatków.