We Wspomnienie wszystkich wiernych zmarłych, 2 listopada br. w sobotę, wybrałem się z moją Mamą na przechadzkę Lubelską Drogą św. Jakuba. W związku z tym, że Mama debiutowała na Camino de Santiago, to zaczęliśmy całą procedurę od …kawy. Nie wiem jak u Was, ale moje Camino zawsze zaczynam od porannej kawy i do chwili jej wypicia bywam nieznośny, a ponieważ w tym przypadku ze względu na powiązania rodzinne istniało ryzyko, że oboje będziemy nieznośni, to trzeba było zastosować środki zapobiegawcze. Następnie przystanek u ojców Dominikanów i odbiór paszportów pielgrzyma, które dostarczyło do nich Stowarzyszenie Przyjaciele Dróg św. Jakuba w Polsce. W tym roku wydano w Lublinie 50 credenciali, do których pielgrzymi będą zbierali pieczątki na trasie swojej pielgrzymki. Pątnicy podając miejsce docelowe wymieniali najczęściej Zgorzelec, Santiago de Compostela i Sandomierz. Mama dołączyła do pątników szlaków jakubowych, a ja odhaczyłem na mojej liście rzeczy do zrealizowania na tym ziemskim łez padole, wędrówkę z Mamą szlakiem św. Jakuba. Proszę nie zrozumieć mnie źle – nie odpuszczę jej kolejnej wyprawy Lubelską Drogą, a co tam, niech syn ma.
Już po wyruszeniu na szlak przypomniałem sobie, że trasa wylotowa z Lublina na Głusk wzdłuż której wiedzie szlak jest od jakiegoś czasu w remoncie. Istniało ryzyko, że: 1) Mama się wkurzy i zniechęci się do wędrówki szlakami jakubowymi, 2) pobłądzimy. Na szczęście, ani jedno, ani drugie nie nastąpiło. Jednakże wszystkich wyruszających na szlak lojalnie uprzedzam, że ze względu na remonty liczba znaków – muszelek i żółtych strzałek znacząco spadła. Warto zaopatrzyć się w GPS, wydruk trasy ze strony camino.net.pl. Temat podesłałem do Stowarzyszenia, więc może na wiosnę, gdy remont się zakończy, nastąpi jakieś przejście w celu odnowienia oznakowania, w którym chętnie wezmę udział. W aktualnym stanie jest ono niestety na pierwszych 12 km nieczytelne i przetrzebione. Niektóre znaki zostały nieco zamazane, a już za samym Głuskiem jest jakieś 300 metrów przed skrzyżowaniem znak sugerujący skręt do posesji, który ewidentnie wprowadza lekki zamęt.
Samo wyjście z Lublina jest bardzo zurbanizowane i prowadzi przez dosyć nieciekawą krajobrazowo okolicę. Przypomina nieco wyjście z Santander i Gijon na Camino del Norte. Jednak w przypadku Lublina nabrało nieco kolorytu ze względu na opowieści mojej Mamy. Przechodziliśmy przez dzielnicę, w której kiedyś – dawno temu mieszkała moja rodzina, więc historii co niemiara. Możecie mi zazdrościć Mamy, która idąc ulicą opowiada:
…o tutaj pies mojego dziadka przychodził z bukłaczkiem do baru, stawiał przednie łapy na ladzie, barman nalewał piwa do środka a w pysk dawał gazetę… dom był zawsze otwarty, pies wpuścił do domu każdego, ale żeby już wyjść to dziadek musiał dać pozwolenie.O, tamtędy chodziłam na skróty do domu ze szkoły. A tam przychodziliśmy się kąpać z wujkiem do Bystrzycy, gdy nie była jeszcze taka brudna.Mama
Na wiosnę mam zamiar kontynuować moją wędrówkę lubelskimi ścieżkami św. Jakuba. Oczywiście z moją Mamą, dobrze się z nią wędruje.
Informacje o Lubelskiej Drodze św. Jakuba: http://www.camino.net.pl/lubelska/