Rano nie spieszyliśmy się ze wstaniem. Ostatnio stało się to naszą tradycją, tak samo jak krótkie odcinki. Cieszyliśmy się każdym kilometrem, który nam pozostał do „mety” pielgrzymki. Liczba pielgrzymów zaczyna sięgać setek. Noclegi w każdym miejscu są pozajmowane. Prywatne hostele, hotele, kempingi pełne. Ludzi jak mrówek, a wśród nich my. Czułem się nieswojo, gdy połączyliśmy się ze szlakiem Camino Frances. W porównaniu do naszego wyludnionego del Norte tutaj było jak na Krupówkach. Bary i restauracje co krok. Prywatne hostele ulokowane w każdym większym skupisku budynków. Wszędzie stragany z pamiątkami (muszlami, kijami, bukłakami).
Na trasie poznałem Carla z Włoch, który podobnie jak ja pielgrzymował do Santiago razem z trzema kobietami. Błyskawicznie znaleźliśmy wspólny język i poczucie humoru. Po chwili już chcieliśmy handlować swoimi dziewczynami. Mała wymiana na kilka godzin 😉
Wczesnym popołudniem doszliśmy do Pedrouzo (Arca). Miejsc w albergue zabrakło już około godziny 10:00. Ustawiliśmy plecaki w kolejce pod halą sportową.
Ktoś puścił plotkę, że wpuszczą na halę tylko 300 pierwszych osób, więc do końca trzymała nas niepewność, czy nam się uda. W przeciwnym razie czekał nas nocleg na świeżym powietrzu tak jak chłopaków, którzy spali na placu zabaw. Nas nocleg kosztował po 2 euro, a ich za darmo. Jednak zdecydowanie czułem się pewniej, gdy moje dziewczyny miały dach nad głową i mogły bezpiecznie przenocować.
Dzień zakończyliśmy mszą świętą i kolacją oraz wstępnym pożegnaniem z naszymi hiszpańskimi przyjaciółmi.
Msza była niezwykłym pokazem hiszpańskiej radości. Kościółek nie był duży, a schola ulokowana na małym chórze dawała nieźle czadu.
Już w trakcie mszy pielgrzymi odwracali się w ich kierunku i patrzyli z podziwem. Po jej zakończeniu nikt się nie ruszał z miejsca tylko urzeczony słuchał prawdziwej hiszpańskiej religijnej fiesty.
Po mszy zjedliśmy kolację w lokalnej restauracji. Poprosiłem tradycyjnie o menu del peregrino, którego jak się okazuje nie opłaca się zamawiać w pojedynkę. Zamawiając samemu zawsze dostawałem wszystko podane od razu na talerzach, równe porcje. W przypadku, gdy idą dwie lub trzy osoby, to niektóre dania podaje się w wazach lub półmiskach. Do tego do wyboru jest wino, woda, piwo. Również w przypadku wina i wody samotna wizyta w restauracji kończy się podaniem małej karafki lub małej butelki wody. Natomiast, gdy są przynajmniej dwie lub trzy osoby, serwują dużą butelkę wina lub wody.
Na sam koniec odwiedziliśmy chłopaków nocujących na placu zabaw. Pogadaliśmy, powygłupialiśmy się. Krzyknęliśmy na koniec do zobaczenia w Santiago i wróciliśmy do naszej hali sportowej, by zasnąć jako ostatni.